Podsumowanie rundy jesiennej
Niewątpliwym jest, że LKS Czarków w swoim poprzednim sezonie, tuż przed spadkiem do B klasy kompromitował się fatalną grą i wynikami, kiedy to bił rekordy dwucyfrowych porażek. Z klubu odchodzili w trakcie sezonu kolejni obrażeni zawodnicy i ogólnie wszystko chyliło się ku upadkowi. Wtedy zdecydowano zareagować, pospiesznie wybrano nowy Zarząd i budowę nowej drużyny już w B klasie powierzono Tomaszowi Malcharkowi, zdaniem wielu, najlepszemu trenerowi w Czarkowie od czasów Bronisława Loski (dziś LKS Łąka).
Nowy Zarząd miał kilka priorytetowych zadań do wykonania. Pierwszym z nich było właśnie zatrudnienie nowego trenera, który przyjdzie i nauczy zawodników wygrywać, zmieni ich myślenie, oblicze gry i wpoi wiarę w siebie. Drugim elementem budowy nowej drużyny było znalezienie bramkarza i pojawił się Dariusz Kuras, który mimo słabszych momentów, wielokrotnie ratował drużynę z opresji, bez którego takie mecze jak z Mizerowem, Zetką czy Brzeźcami mogły się zakończyć beż ani jednego punktu. Trzecia rzecz - wzrost liczby zawodników. I tak w lecie do LKS dołaczyło ośmiu nowych zawodników, którzy w mniejszym lub większym wymiarze czasowym notowali kolejne minuty w barwach Czarkowa.
Początek sezonu napawał optymistycznie, Czarków był niepokonany w 4 kolejnych spotkaniach, tracąc przy tym mało bramek - Mizerów 0, ZET Tychy 1 ( z mocno dyskusyjnego rzutu karnego), z Brzeźcami 1 ( spalony ewidentnie, dwumetrowy!), dopiero Goczałkowice trafiły 3 razy. Trener Malcharek stawiał na żelazne ustawienie na boisku, kazał spokojnie wyczekiwać rywala na swojej połowie, by ruszyć w odpowienim momencie do ataku. Przez te pierwsze parę spotkań Czarków uczył się najważniejszej obecnie sztuki piłkarskiego rzemiosła - defensywy. I Czarków punktował. Niestety, wyszła największa bolączka Czarkowa, z którą nasz LKS zmagał się do końca rundy - druga linia. Powiedzieć o niej można, że tylko biegała po boisku, choć i to było momentami pozbawione myślenia. Niewiele kreatywności, słabe wspomaganie linii obrony,brak przytrzymania piłki i jej spokojnego rozegrania. To powodowało, że Czarków goli zdobywać też nie potrafił, a gra była elektryczna, chaotyczna, z okresami dobrej gry lub całkowitego chaosu, bez zdecydowanego lidera i reżysera, który rzucałby piłki z jednego skrzydła na drugie, bądź zaskoczył prostopadłym podaniem czy zagrał za linię obrony rywali. W ataku z kolei oczywiście nie zawodził Paweł Nowok, który trafiał regularnie i tych trafień nazbierał 8, i do momentu, kiedy Patryk Malek nie zdecydował się olać kolegów, ten atak źle nie wyglądał. Niestety najpierw Malek przestał bez słowa grać, Nowok doznał kontuzji i z przodu nie było nikogo, kto by był w stanie wziąść na siebie ciężar zdobywania bramek. Trener próbował tam Grzegorza Zubera, Przemka Nowoka, Witka Mrzyczka czy nawet Tomka Srogonia lub Darka Pająka. Trafił tylko jeden z nich. Mrzyczek (bramka Zubera z Brzeźcami została nieuznana). I tylko raz, ze słabymi Krzyżowicami.
Nowy Zarząd miał nadzieję, że ten skład personalnie na boisku pokaże więcej, wszak byli to zawodnicy ograni, doświadczeni, mający za sobą grę w A klasie. Jednak nieporadność na boisku, brak umiejętności reagowania a przede wszystkim brak sportowej złości z meczu na mecz pokazywał, że drużynie brakuje jakości. Nie było charakteru ani sportowej złości, momentów, w którym drużyna, nawet jeśli brakuje jej umiejętności, nadrabiałaby to charaketerem. Szalę goryczy przelał mecz z Łaziskami Górnymi, gdzie nastolatkowie z fantazją i polotem organizowali swoje akcje, poruszali się lekko na tle Czarkowa, a Czarków nie zrobił nic. Nie zareagował. Nie wkurzył się. Nie walnął piłkarską pięścią w murawę. To pokazało - trzeba wzmocnień, koniecznie, jeśli Czarków chce się rozwijać sportowo.
Zarząd będzie starał się zrobić wszystko, by wzmocnić zespół. Mimo braków środków finansowych, bo trzeba mimo wszystko zaznaczyć, że nikt nie wspomógł naszego klubu nawet złotówką. Sędziowie byli opłacani z własnej kieszeni Zarządu, wynagrodzenie za pracę trener także otrzymywał z "prywatnego portfela", nawet piłki meczowe i 20 par getrów było zakupionych także z własnych środków. Ludzie, którzy obiecywali pomoc, ostatecznie wycofywali się. To trochę wstyd dla Czarkowa, że nikt nie chce pomóc tej drużynie powstać z kolan. Ale nie poddajemy się. Jeśli nikt nie pomoże, powstaniemy sami.
Przepracujemy solidnie całą zimę. Zajęcia ruszają w styczniu, tuż po Nowym Roku: dwa treningu na boisku, jeden na sali plus sparing. Drużyna dała plamę na całej linii i za wynik z rundy jesiennej należy się nagana. Ale na wiosnę wrócimy inni. Odmienieni.Wzmocnieni. Lepsi.
Jesień 2015 to historia. Widzimy się wiosną 2016.